"I write sins not tragedies" [Ryan Ross]
Oh, well imagine; as I'm pacing the pews in a church corridor,
and I can't help but to hear, no I can't help but to hear an exchanging of words.
"What a beautiful wedding!", "What a beautiful wedding!" says a bridesmaid to a waiter.
"And yes, but what a shame, what a shame, the poor groom's bride is a whore."
I'd chime in with a "Haven't you people ever heard of closing the god damn door?!"
No, it's much better to face these kinds of things with a sense of poise and rationality.
I'd chime in "Haven't you people ever heard of closing the god damn door?!"
No, it's much better to face these kinds of things with a sense of...
Well in fact, well I'll look at it this way, I mean technically our marriage is saved
Well this calls for a toast, so pour the champagne
Oh! Well in fact, well I'll look at it this way, I mean technically our marriage is saved
Well this calls for a toast, so pour the champagne, pour the champagne
I'd chime in "Haven't you people ever heard of closing the god damn door?!"
No, it's much better to face these kinds of things with a sense of poise and rationality.
I'd chime in "Haven't you people ever heard of closing the god damn door?!"
No, it's much better to face these kinds of things with a sense of poise and rationality.
Again...
I'd chime in "Haven't you people ever heard of closing the god damn door?!"
No, it's much better to face these kinds of things with a sense of poise and rationality.
I'd chime in "Haven't you people ever heard of closing the god damn door?!"
No, it's much better to face these kinds of things with a sense of poise and rationality.
Again...
Raczej nie jestem człowiekiem przesądnym, jednak dałem się skusić. Wczorajsze andrzejkowe wróżby okazały się być wrednymi... Białe, pół-wytrawne wino, klucz, świeczka, i miseczka z wodą... Ogólnie nie urządzam takich cyrków, jednak, żeby zabić czas i odgonić złe myśli postanowiłem się zabawić - odrobina zabawy nigdy nikomu przecież nie zaszkodziła, a pielęgnowanie w sobie "dziecinności" jest bardzo ważne.
Moje cudo z wosku najbardziej przypominało literę "M"... trochę koślawą, ale upartą. Upartą dlatego, że przecież mogła się przekręcić i udawać "W"... Wieczór wypełniła lekka, losowo wybierana muzyczka [wreszcie utworzyłem sobie kilka play-list], podżeranie łakoci różnego rodzaju [w tym np. serek pleśniowy, sałatka ananasowo-kurczakowo-paprykowo-cebulowo-majonezowa i gorzka, wedlowska czekolada], oglądanie przeróżnych zdjęć, czytanie starych listów i wspominanie miłych i bardzo miłych chwil.
Brakuję mi tylko... mojej ukochanej dziewczynki, której imię zaczyna się właśnie na literkę "M". Tęsknię za rozmowami z nią, za jej cudownym uśmiechem... nawet tego, że się na mnie denerwowała mi brakuję... czasami robiła to tak słodko... ten delikatny szept... "Chciałabym powiedzieć Ci, że jestem Ciebie pewna już teraz, bo tak właśnie czuję. Kocham Cię mój przyszły mężu!"
28 lat temu odbyła się premiera płyty "The Wall" zespołu Pink Floyd... Nie jestem ich namiętnym miłośnikiem, jednak stworzyli niesamowitą, koncepcyjną, rockową operę i tego już nikt im nie odbierze [nie piszę tego wszytkiego, ze względu na 23-krotną platynę]. Album, jak można się domyśleć, opowiada o ścianie, która oddziela artystę od świata... bądź o ścianie, która może go od tego świata odizolować... Główny bohater, jest gwiazdorem rockowym o bardzo specyficznym umyśle, którego Roger Waters ochrzcił nie inaczej jak po prostu "Pink"... O samej fabule rozwodził się nie będę, wszak zostało to zrobione naprawdę porządnie już setki razy i w setkach języków...
Moje cudo z wosku najbardziej przypominało literę "M"... trochę koślawą, ale upartą. Upartą dlatego, że przecież mogła się przekręcić i udawać "W"... Wieczór wypełniła lekka, losowo wybierana muzyczka [wreszcie utworzyłem sobie kilka play-list], podżeranie łakoci różnego rodzaju [w tym np. serek pleśniowy, sałatka ananasowo-kurczakowo-paprykowo-cebulowo-majonezowa i gorzka, wedlowska czekolada], oglądanie przeróżnych zdjęć, czytanie starych listów i wspominanie miłych i bardzo miłych chwil.
Brakuję mi tylko... mojej ukochanej dziewczynki, której imię zaczyna się właśnie na literkę "M". Tęsknię za rozmowami z nią, za jej cudownym uśmiechem... nawet tego, że się na mnie denerwowała mi brakuję... czasami robiła to tak słodko... ten delikatny szept... "Chciałabym powiedzieć Ci, że jestem Ciebie pewna już teraz, bo tak właśnie czuję. Kocham Cię mój przyszły mężu!"
28 lat temu odbyła się premiera płyty "The Wall" zespołu Pink Floyd... Nie jestem ich namiętnym miłośnikiem, jednak stworzyli niesamowitą, koncepcyjną, rockową operę i tego już nikt im nie odbierze [nie piszę tego wszytkiego, ze względu na 23-krotną platynę]. Album, jak można się domyśleć, opowiada o ścianie, która oddziela artystę od świata... bądź o ścianie, która może go od tego świata odizolować... Główny bohater, jest gwiazdorem rockowym o bardzo specyficznym umyśle, którego Roger Waters ochrzcił nie inaczej jak po prostu "Pink"... O samej fabule rozwodził się nie będę, wszak zostało to zrobione naprawdę porządnie już setki razy i w setkach języków...