poniedziałek, 10 grudnia 2007

The Red Carpet Grave



"The Red Carpet Grave" [Brian Hugh Warner]

They call her
Bulldozer speech demon
Without distractions of hope,
She makes the depression business
Look surprisingly novel.

And she's not just royal,
Allegedly loyal
Not unfaithful but she has no faith in me.
Inhale the damage smoothly
Paradise isn't lost,
It was hiding all along.

There's the ones that you love,
The ones that love you,
The ones that make you come.
The ones that make you come unglued.
I can't turn my back on you
When you are walking away.

Bottomless celebrity scar
Staged circuses for schoolgirls,
Us boys are all dressed up like a
Mediocre suicide omen.

Here comes the red carpet grave
Again and again and again,
Oh man.

There's the ones that you love,
The ones that love you,
The ones that make you come.
The ones that make you come unglued.
I can't turn my back on you,
When you are walking away.

I can't turn my back on you,
When you are walking away.

Can't turn my back on you,
When you are walking away,

There's the ones that you love,
The ones that love you,
The ones that make you come.
The ones that make you come unglued.

There's the ones that you love,
The ones that love you,
The ones that make you come.
The ones that make you come unglued.

It's easy to beat the system,
Had a hard time beating the symptoms...
Had a hard time beating the symptoms...

I can't turn my back on you,
Can't turn my back on you,
I can't turn my back on you,
When you are walking away.

Here comes the red carpet grave
Again and again and again.
Here comes the red carpet grave
Again and again and again,
Oh man.

Hm... dzisiaj zupełnie przypadkowo wygrzebałem to zdjęcie... porządkowałem różne stare płytki (chciałem powyrzucać te niedziałające etc.). Na tej fotce mam 16 albo 17 lat... Jejku... ale to było dawno... zamykam teraz oczy i spadają na mnie grube krople wspomnień... [nie mam jej chyba nigdzie w wersji "oryginalnej", tylko ta czerwona się ostała] ehhh...

I klasa liceum... czyli miałem właśnie nieskończone 17 wiosen. Wtedy na świat patrzyłem jeszcze naiwniej (moja teraźniejsza nieufność nie chroni mnie przed naiwnością, no może trochę - ale porównałbym to do dziurawego parasola albo do filtru przeciwsłonecznego, który nie jest wodoodporny)... i choć wydawało mi się, że było ciężko... to wtedy było właśnie najbardziej beztrosko. Tyle się zmieniło od tamtego czasu... kurwa, jak ten czas dziwnie leci... tak zawrotnie prędko... przypominam sobie moje ówczesne marzenia... tamto spojrzenie na świat... tamtą osobowość... mój wygląd zewnętrzny również się zmienił... podobno kiedyś miałem kobiecą urodę ; ] Na tym zdjęciu: zero makijażu, naturalny kolor włosów... Najstarsi górale tego nie pamiętają ^^.

Przemijanie jest smutne... ale co zrobić... i choć napadł mnie teraz deszcz mroźnego płaczu... to za chwilę spróbuję uśmiechnąć się i zsunąć w dół do krainy marzeń.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

się rozczuliłeś niczym ja.

hasziszijjun pisze...

Chyba każdemu czasem się to zdarza... mnie ostatnio trochę zbyt często... może dlatego, że nie uważam.

Dziękuję Ci za odwiedziny.

Rape me