"Waniliowe niebo" [Marcin Zagański]
Wiem, że ja nie będę taki jak ty,
i wiem, że ty nie będziesz taki jak ja.
Waniliowe niebo bez prawa jazdy,
na którym trawa ma słodki smak.
Chciałbym cię jutro okłamać,
żebyś nie wiedział, że przyszła zima,
i że na zewnątrz Bolek i Lolek
piją czaj... piją czaj...
A Gosia dziękuje za herbatę,
ma ortalionik i 20 lat.
Przez świebodzin czarny rude włosy,
patrzy w oczy jego zmęczone,
tak, akceptuję nikotynę,
w przedniej kabinie nie ma nas.
Z dostępem powietrza na krótką chwilę,
na tylnym siedzeniu głodne rośliny mam!
Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy,
polecę w kosmos swoim pojazdem.
Wszystko rozreguluję, gwiazdy zepsuję,
księżyc przesunę w prawą stronę bardziej.
Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy,
pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem!
Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy,
pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem!
Uważaj! na blaszane namioty
uginające się od mokrej nocy.
Uważaj! na szaro-blade oczy,
na me neony i na cień!
I nie patrz tak bardzo blisko,
i nie podchodź tak bardzo głęboko.
Ty i ja i tory pociąg blisko! pociąg blisko!
Motyw "waniliowego nieba" pochodzi z obrazu Claude-a Monet. Jednak interpretacja obrazu nijak nie pomoże nam w zrozumieniu utworu, którym częstują nas chłopaki z kapeli "Kombajn do zbierania kur po wioskach". Idźmy więc drogą nr 8, która próbują nas poprowadzić. Kolejne "wykorzystanie" owego symbolu to filmy "Abre Los Ojos" [Alejandro Amenabar] oraz "Vanilla Sky" [Cameron Crowe]. Waniliowe niebo, to sztucznie poczęty, "wspaniały" świat, w którym gorzki smak porażek, niepowodzeń, rozczarowań... - nie istnieje. Życie staje się snem, który podświadomie tworzymy, wszystkie nasze marzenia spełniają się, regulujemy całym otoczeniem... jednak jest to świat urojony - słodycz nie może być słodka, jeśli nie ma się "kontrastu odniesienia" (na co wpadł również np. pan Adam Mickiewicz i podzielił się tym w II części Dziadów: "Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie" - ten przykład przedstawiłem w sumie dla żartu, ale jest logiczny). Po krótkiej grze wstępnej przejdę już do analizy tekstu piosenki ; ]
Nikt nigdy nie będzie doskonały, doskonałość nie istnieje z założenia. Żadna osoba nigdy nie będzie dokładnie taka, jaką chcemy, żeby była i w drugą stronę - nie będziemy nigdy bezbłędni - możemy jednak ku temu dążyć wiedząc, że jest próg nie do przekroczenia. Czym jest waniliowe niebo już wiemy... zwrot: "bez prawa jazdy" możemy interpretować jako np.: "bez pozwolenia" - całość ("waniliowe niebo bez prawa jazdy") składamy więc np. w "rakietę do lepszego świata, do której nie wolno nam wsiadać" [nie chcę być dosłowny, przy zapewnieniu komórkom mózgowym niewielkiej dawki gimnastyki można zrozumieć, czym wystartować w owe waniliowe niebo]. Robimy coś wbrew ogólnym [czy to moralnym, czy prawnym - bez różnicy] założeniom - aby uzyskać pseudo szczęście, złudną radość. Nawet trawa ma słodki smak w naszym nowym świecie, w naszej utopijnej niby-landii wszystko jest słodkie. Dalej: Autor tekstu zaprasza [wciąga] do swojego świata osobę, z którą chce tam być [bądź też kieruje te słowa do siebie], mówiąc: "Chciałbym Cię jutro okłamać, żebyś nie wiedział, że przyszła zima" - bo na jego cukierkowej planecie nie istnieje coś tak okropnego, jak pora roku, którą przynosi nam królowa śniegu. Kontrast w naszym normalnym świecie zawsze będzie, niektórzy piją gorzki czaj (swoją drogą ja bardzo lubię mocną, gorzką herbatę). Wybranka podmiotu lirycznego, dziękuję z herbatę - teraz już niewątpliwie słodką i doskonale zaparzoną, ma na sobie ortalionik, wygląda w nim ślicznie i jest w najkorzystniejszym młodzieżowym wieku - jak w cudownym śnie. Zarówno Marcin Zagański jak i pozostała część załogi z "Kombajnu" pochodzą ze Świebodzina - warto wiedzieć albo zgadnąć, że to nazwa miejscowości rodzinnej podmiotu. Jednak nawet w bajce o "Waniliowym Niebie" doskonały świat szwankuje [naprawdę warto obejrzeć filmy, które podałem w celu głębszego zrozumienia], pojawiają się prześwity związane z naszym normalnym życiem, ponieważ marzymy o rzeczach, które się tam znajdowały - o osobach i miejscach z naszego realnego życia - tak więc, od połowy drugiej zwrotki aż do końca, następuje załamanie doskonałej konstrukcji raju. Najpierw czy to Gosia, czy jej adorator musi zaakceptować to, że druga osoba pali w rakiecie do raju, oczy są zmęczone, choć powinny być zawsze uśmiechnięte. Później okazuje się, że Gosi wcale nie ma z nim w drodze do "lepszej przyszłości" - "w przedniej kabinie nie ma nas". "Głodne rośliny" potraktowałbym jako środek odurzający i wypełniający naszą głowę endorfinami, zwłaszcza, że chłopaki z KDZKPW niegdyś zakrapiali dni narkotykami różnego rodzaju. Kolejna, trzecia już zwrotka obfituję w pretensję, ba w głęboki żal - wszak przebudzenie ze snu najwyraźniej było bolesne. Podmiot robi się agresywny, nie chce uwierzyć, że wraca do szarego świata, który pragnął opuścić, nie chce uwierzyć, że nowy świat to tylko złudzenie. "Osoba krzycząca" niemal domaga się czegoś lepszego, niż posiada, żąda wskazówek, wyjaśnień. Później załamuję się, [uwaga - wg mnie najważniejszy wers, który nadaje temu utworowi, coś naprawdę niezwykłego]: "pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem!" - zestawiając agresywny wulgaryzm z miękkim, wełnianym młotkiem autor uzyskał genialny efekt - kontrast dwóch światów - według mnie ten wers w koncepcji całości jest niemal cudem - naprawdę należą się brawa. Nasz główny bohater zachowuję się tak, bo jednak nie ma drogi, którą mógłby dostać się do krainy szczęścia [wcześniej podmiot obiecuje, że zniszczy to wszystko, co mu nie odpowiada, co go uwiera, co boli i przeszkadza]. Pomoc nie nadchodzi, bo jest niemożliwa, a odwyk od cudownego świata, będący realnością jest dla naszego bohatera nie do wytrzymania - obraz narkomana na odwyku jest tu całkiem analogicznym i stosownym porównaniem. Na koniec podmiot ostrzega [być może nawet ironicznie grozi], później niemal szantażuje... [grozi zarówno Gosi, jak i sobie] w konsekwencji popełnia samobójstwo. Całość przy odpowiedniej wiedzy, wyobraźni i skupieniu jest koncepcją bardzo udaną, za co dziękuję panu Marcinowi Zagańskiemu - kiedy zamykam oczy i słucham muzyki "Kombajnu" (wrażenia dźwiękowe potęgują to, co namalował słowami), mam przed oczyma obraz naprawdę interesujący, smutny i niezwykle refleksyjny. Słuchając muzyki uważnie i próbując zrozumieć przekaz [nawet jak mijamy się troszkę z celem] - znajdujemy coś dla siebie i doznajemy intelektualnej przyjemności. [podobnie jest też z innego rodzaju sztuką]. PS: używając tej muzyki jako tła, nie skorzystamy z jej potencjału: warto jej posłuchać i nie robić w tym czasie nic innego - założyć słuchawki na uszy i zamknąć oczy - wrażenia są naprawdę warte tych kilku chwil, w których przenosimy się do innego wymiaru.
Nikt nigdy nie będzie doskonały, doskonałość nie istnieje z założenia. Żadna osoba nigdy nie będzie dokładnie taka, jaką chcemy, żeby była i w drugą stronę - nie będziemy nigdy bezbłędni - możemy jednak ku temu dążyć wiedząc, że jest próg nie do przekroczenia. Czym jest waniliowe niebo już wiemy... zwrot: "bez prawa jazdy" możemy interpretować jako np.: "bez pozwolenia" - całość ("waniliowe niebo bez prawa jazdy") składamy więc np. w "rakietę do lepszego świata, do której nie wolno nam wsiadać" [nie chcę być dosłowny, przy zapewnieniu komórkom mózgowym niewielkiej dawki gimnastyki można zrozumieć, czym wystartować w owe waniliowe niebo]. Robimy coś wbrew ogólnym [czy to moralnym, czy prawnym - bez różnicy] założeniom - aby uzyskać pseudo szczęście, złudną radość. Nawet trawa ma słodki smak w naszym nowym świecie, w naszej utopijnej niby-landii wszystko jest słodkie. Dalej: Autor tekstu zaprasza [wciąga] do swojego świata osobę, z którą chce tam być [bądź też kieruje te słowa do siebie], mówiąc: "Chciałbym Cię jutro okłamać, żebyś nie wiedział, że przyszła zima" - bo na jego cukierkowej planecie nie istnieje coś tak okropnego, jak pora roku, którą przynosi nam królowa śniegu. Kontrast w naszym normalnym świecie zawsze będzie, niektórzy piją gorzki czaj (swoją drogą ja bardzo lubię mocną, gorzką herbatę). Wybranka podmiotu lirycznego, dziękuję z herbatę - teraz już niewątpliwie słodką i doskonale zaparzoną, ma na sobie ortalionik, wygląda w nim ślicznie i jest w najkorzystniejszym młodzieżowym wieku - jak w cudownym śnie. Zarówno Marcin Zagański jak i pozostała część załogi z "Kombajnu" pochodzą ze Świebodzina - warto wiedzieć albo zgadnąć, że to nazwa miejscowości rodzinnej podmiotu. Jednak nawet w bajce o "Waniliowym Niebie" doskonały świat szwankuje [naprawdę warto obejrzeć filmy, które podałem w celu głębszego zrozumienia], pojawiają się prześwity związane z naszym normalnym życiem, ponieważ marzymy o rzeczach, które się tam znajdowały - o osobach i miejscach z naszego realnego życia - tak więc, od połowy drugiej zwrotki aż do końca, następuje załamanie doskonałej konstrukcji raju. Najpierw czy to Gosia, czy jej adorator musi zaakceptować to, że druga osoba pali w rakiecie do raju, oczy są zmęczone, choć powinny być zawsze uśmiechnięte. Później okazuje się, że Gosi wcale nie ma z nim w drodze do "lepszej przyszłości" - "w przedniej kabinie nie ma nas". "Głodne rośliny" potraktowałbym jako środek odurzający i wypełniający naszą głowę endorfinami, zwłaszcza, że chłopaki z KDZKPW niegdyś zakrapiali dni narkotykami różnego rodzaju. Kolejna, trzecia już zwrotka obfituję w pretensję, ba w głęboki żal - wszak przebudzenie ze snu najwyraźniej było bolesne. Podmiot robi się agresywny, nie chce uwierzyć, że wraca do szarego świata, który pragnął opuścić, nie chce uwierzyć, że nowy świat to tylko złudzenie. "Osoba krzycząca" niemal domaga się czegoś lepszego, niż posiada, żąda wskazówek, wyjaśnień. Później załamuję się, [uwaga - wg mnie najważniejszy wers, który nadaje temu utworowi, coś naprawdę niezwykłego]: "pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem!" - zestawiając agresywny wulgaryzm z miękkim, wełnianym młotkiem autor uzyskał genialny efekt - kontrast dwóch światów - według mnie ten wers w koncepcji całości jest niemal cudem - naprawdę należą się brawa. Nasz główny bohater zachowuję się tak, bo jednak nie ma drogi, którą mógłby dostać się do krainy szczęścia [wcześniej podmiot obiecuje, że zniszczy to wszystko, co mu nie odpowiada, co go uwiera, co boli i przeszkadza]. Pomoc nie nadchodzi, bo jest niemożliwa, a odwyk od cudownego świata, będący realnością jest dla naszego bohatera nie do wytrzymania - obraz narkomana na odwyku jest tu całkiem analogicznym i stosownym porównaniem. Na koniec podmiot ostrzega [być może nawet ironicznie grozi], później niemal szantażuje... [grozi zarówno Gosi, jak i sobie] w konsekwencji popełnia samobójstwo. Całość przy odpowiedniej wiedzy, wyobraźni i skupieniu jest koncepcją bardzo udaną, za co dziękuję panu Marcinowi Zagańskiemu - kiedy zamykam oczy i słucham muzyki "Kombajnu" (wrażenia dźwiękowe potęgują to, co namalował słowami), mam przed oczyma obraz naprawdę interesujący, smutny i niezwykle refleksyjny. Słuchając muzyki uważnie i próbując zrozumieć przekaz [nawet jak mijamy się troszkę z celem] - znajdujemy coś dla siebie i doznajemy intelektualnej przyjemności. [podobnie jest też z innego rodzaju sztuką]. PS: używając tej muzyki jako tła, nie skorzystamy z jej potencjału: warto jej posłuchać i nie robić w tym czasie nic innego - założyć słuchawki na uszy i zamknąć oczy - wrażenia są naprawdę warte tych kilku chwil, w których przenosimy się do innego wymiaru.
9 komentarzy:
pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem.. heh. jeden z moich ulubionych tekstów. ale lubię też 'pchnij mnie w brzuch tortowym nożem' albo 'w głowę kopcie mnie może ozdrowieję'. ale to juz nie kombajna :)
wiesz ja od dawna mam albumy kombajna na kompie ale jakos nigdy nie bylam przekonana,by zacząć ich słuchać, moze to co teraz napisze to herezja.. ale każda piosenka wydawała mi się taka sama. Dopiero gdy naprawdę się skupiłam, wsłuchałam, odkryłam.. wlasnie to coś :)
i tak sobie pomyslalam, ze wiersze można analizować w taki sposób jak Ty to zrobiles, ale takie piosenki.. średnio.
pozdro 600 ^^
Pamiętam, kiedy zaczynałem moją muzyczną przygodę z "kombajnem"... Na początku nie umiałem zrozumieć niektórych słów... Były rozmyte i niewyraźne...
Hm... Nie zgodzę się z tym, że wszystkie piosenki mają podobne... Takie wrażenie odnosi się przeważnie wtedy, kiedy nie jest się osłuchanym z jakimś zespołem etc. Kiedy już się osłuchamy - każdy utwór jest inny!
Jeśli ktoś nie jest osłuchany z muzyką klasyczną - może nie odróżniać Mozarta od Vivaldiego... Baaa... znam z autopsji przypadki mylenia Mozarta z Bachem... choć ta muzyka jest różna jak ogień i woda.
Btw. dla mnie każda z 4 pór roku Vivaldiego jest inna... Najbardziej lubię zimę.
Piosenki też można analizować... Bo czym różni się tekst piosenki od wiersza? Poza tym kombajn jest dla mnie poezją śpiewaną... Wcale nie gorszą niż "Stare Dobre Małżeństwo".
Primo, KDKPW rox.
Secundo, fany blog.
Po trzecie (nie wiem jak to po włosku) twoja analiza mi pokazała nowe spojrzenie, dziękuję.
Również uwielbiam KDZKPW ^^
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa ; ]
Cieszę się z tego, że odnalazłeś u mnie coś dla siebie.
"Po trzecie" w języku Włochów, brzmi chyba "Tertio", ale głowy uciąć sobie za to nie dam, szczególnie o 3 nad ranem ; ]
Pozdrawiam Serdecznie i "zsuwam się w dół po łańcuchu marzeń".
słucham kombajnu od jakiegoś czasu i tak jak mówisz, tego trzeba słuchać nie robiąc przy tym absolutnie nic innego.
Twój tekst dał mi nowe spojrzenie na ten, chyba zaryzykowałbym stwierdzenie, mój ulubiony ich utwór. Nie zastanawiałem się wcześniej nad interpretacją tekstu.
I jeszcze jedno. Wolisz wersję z albumu 8 piętro czy tą dłuższą z ĆWA?
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
Miło mi, że moje - skroplone literami - myśli poszerzyły kąt twojego spojrzenia na ten utwór. Cieszy mnie również to, że założyłeś, iż słuchałem demówek KDZKPW.
Dłuższa wersja (występująca na nieoficjalnych krążkach "Ćwa" i "Dziś polecamy kotlet szlachecki") jest bardziej... hmmm... chaotyczna, psychodeliczna i taka... surowa - ma to niewątpliwie swój urok... w obydwu wersjach znalazłem coś niezwykłego, coś, czego nie potrafię dokładnie opisać... i niezwykle podobają mi się obydwie wersje... nie zastanawiałem się nad tym, która bardziej i trudno mi to jednoznacznie stwierdzić... gdybyś zapytał mnie - czy wolę album "Let it be" czy "Let it be... Naked" (albumy The Beatles) - odpowiedziałbym Ci, że ten drugi, co do tych dwóch piosenek.
Przed chwilą posłuchałem obydwu wersji - na tą chwilę wybrałbym tę dłuższą. Czasami to, co mniej przemyślane - dociera głębiej.
Chciałbym, żebyś wiedział, że ucieszyła mnie twoja wizyta w moim "wirtualnym domku", dziękuję za pozostawienie po sobie śladu oraz za zaproszenie do twojego miejsca w sieci. Na pewno z niego skorzystam ; ]
Pozdrawiam Cię serdecznie "nieznajomy wędrowcze".
:-)
(-;
http://c.wrzuta.pl/wi8942/5a598e4e0011ee5e4d766043/mozg_rozjebany
A tak serio, to uwielbiam tę interpretację, chociaż nie wiem, czy piosenki KDZKPW mają tylko jedną możliwą - codziennie rano stojąc w korkach dopatruję się jakiejś nowej.
Na początku bardzo dziwiło mnie, że Kombajn ma tak mało słuchaczy, ale jak się nad tym dłużej zastanowić - to mimo wszystko nie jest muzyka dla ludzi, którzy nie lubią długich rozkmin nad rozrywką codzienną.
Pozdrawiam,
Mia
Prześlij komentarz